Ewangelia Piotra została odkryta przez ekipę francuskich archeologów w okolicach 1886 roku, w grobie egipskiego mnicha z Akhmim. Stanowiła jedynie część kopiowanej 33 stronicowej książeczki, datowanej na VII-IX wiek, przy czym sam tekst pochodził z I i II wieku n.e. Posiadany tekst ewangelii jest jedynie fragmentem większej całości. Zaczyna się pod koniec procesu Jezusa i równie niespodziewanie kończy, przerywając opowieść w pół zdania. Kopista zapewne dysponował już tekstem niepełnym, uszkodzonym, o czym świadczy to, że na następnej stronie zaczyna przepisywać wczesnokanoniczną Apokalipsę Piotra. Poniżej zamieszczam pierwszą stronę Ewangelii w układzie polsko-greckim:

pdficon

Fragmenty opowieści utrzymane są w stylu autobiografii Szymona Piotra, przez co tekst nazwany został „Ewangelią Piotra”. Jednocześnie trudno orzec czy jest on tym samym, na który powoływali się pisarze starożytni, dla których Ewangelia stanowiła pismo natchnione, podobnie zresztą jak i Apokalipsa Piotra, obecna m.in. w kanonie Muratoriego. Wg niektórych badaczy Ew. Piotra wraz z Apokalipsą stanowiły całość, z czym jednak trudno się zgodzić.

Tekst jest wielowarstwowy. Ostatnia redakcja pochodzi z końca II wieku i razi daleko posuniętym antysemityzmem opartym na ewangelii Mateusza. Głównym winowajcą, podobnie jak u Łukasza, jest Herod Antypas a rzymscy żołnierze doświadczają cudownych wizji zmartwychwstałego powracającego z Hadesu. (Credo powiada: I zstąpił do piekieł).

O wiele ważniejsze jest jednak to, że ewangelia ta zawiera materiał wcześniejszy wobec ew. kanonicznych — oparty na tzw. Ewangelii Krzyża, tekstu pierwotnego wobec całej twórczości ewangelicznej.

Podobnie jak u Jana Jezus umiera w przeddzień święta Przaśników, nie zaś w samo święto, jak to ma miejsce u synoptyków, chociaż i u nich odnajdujemy ślady wcześniejszej wersji. Józef z Arimatei nie ma swego przydomka i pojawia się jeszcze przed wydaniem Jezusa na śmierć, tak jak to ma miejsce we fragmentach odkrytych nie tak dawno w egipskim Oxyrhynchus.

Znamienna jest obecność płaczącego ludu, wzmiankowanego również u Łukasza. U Piotra to nie rzymski centurion, lecz lud Judei wygłasza świadectwo: Jakże ten musiał być sprawiedliwy. Marek i Mateusz zmieniają nauczyciela Sprawiedliwego na Syna Bożego, podobnie ma to miejsce w innych fragmentach, gdzie tytuł Sprawiedliwy zmienia się na Syn Boży (co można dostrzec porównując starsze wersje tego samego tekstu lub cytaty z ewangelii u innych autorów).

Piłat zwie się Peiłatem, a apostołowie ukrywają się oskarżeni o próbę podpalenia Przybytku — motyw całkowicie nieznany autorom kanonicznym, którzy piszą jedynie o wypędzeniu przekupniów, opierając się zapewne na czynach Szymona bar Giory.

Można również zauważyć, że Jezus umiera w czwartek a nie w piątek; apostołowie płaczą przez całą noc i dzień aż do szabatu (EP 27). Fragment o dniu przygotowania włożony w usta Heroda, tak jak i sama postać tetrarchy, pochodzi z późniejszej redakcji (EP 4-5a).

Śmierć w czwartek pozwala na stwierdzenie, iż Jezus powstał po trzech dniach od śmierci, czego nie można powiedzieć o zgonie w dzień przygotowania. Chrześcijanie jakoś od samego początku nie zauważają, że ich mistrz, zamiast leżeć w grobie „trzy dni i trzy noce” (Mt 12.40), niczym Jona w brzuchu ryby, spędził tam jedynie nieco ponad jeden dzień i góra dwie noce (u Mateusza tylko jedną noc z piątku na sobotę, bo w szabat wieczorem już go w grobie nie było).

Widać, że we wczesnym chrześcijaństwie panowało lekkie zamieszanie, różne źródła różnie datują powstanie zbawiciela. O ile Marek pisze „PO trzech dniach” (a więc na czwarty dzień) — podobnie mamy w kerygmie łukaszowej: Emaus (Łk 24.21) czy w Testimonium Flavianum — o tyle Łk i Mat piszą już „NA trzeci dzień” (a więc „po dwóch dniach”) po to by dopasować nową wersję, zgodnie z którą powodem pochówku jest zbliżanie się szabatu, a nie po prostu nocy (EP 15).

Ewangelia Piotra jest więc wyjątkowo ważnym źródłem, pozwalającym na analizę ewolucji motywów pasyjnych, z drugiej strony być może rzuca nieco światła na wydarzenia z początków naszej ery (zeloci), czy też raczej na wyobrażenia o nich.

Tekst wymagał nowego tłumaczenia. Porównanie tekstu z ewangeliami kanonicznymi wymuszało zastosowanie tego samego słownictwa, z drugiej strony, tak ważny materiał wymagał gruntownej analizy oryginału w celu wychwycenia ewentualnych pomyłek czy przeinaczeń, typowych dla katolickich przekładów— wystarczy porównać niniejszy przekład z dostępnym tłumaczeniem M. Starowiejskiego.

W załączeniu pierwsza karta z czterech. Kolejne strony pojawią się w najbliższym czasie.