„Hebrajskie” tło językowe przynajmniej części pism NT, tj. Ewangelii Mateusza oraz Listu do Hebrajczyków, sugerowano już w pismach ojców apostolskich. Euzebiusz nie tylko cytował w tym temacie opinie Papiasza i Ireneusza, ale też sam twierdził, że Mateusz spisał swoją ewangelię „po hebrajsku” po to by wynagrodzić tym, których musiał opuścić swoją nieobecność. Hieronim osobiście miał dyskutować z przedstawicielami syryjskiej sekty nazarejczyków nt. tej wersji ewangelii, która jeszcze w IV wieku była dostępna w bibliotece w Cezarei. Euzebiusz pisał też wprost, że Paweł spisał list do Hebrajczyków „po hebrajsku”, a następnie Łukasz, ewentualnie Klemens, tłumaczyli go na grekę.

Pisząc o „języku hebrajskim” redakcja Biblii Tysiąclecia doprecyzowuje, że chodzi w istocie o język aramejski, może za wyjątkiem modlitwy Pańskiej, która miała być zmawiana po hebrajsku. Tłumacze BT powołują się przy tym na tak wątpliwe dowody jak… „powszechne przekonanie oparte o Dz 21:40”, gdzie werset ten nie mówi nic o języku aramejskim a Ἑβραΐδι διαλέκτῳ dotyczy używanego języka (mówionego, a nie pisanego) i pojawia się wielokrotnie w Dziejach (np. 1:19, 22:2, 26:14). Twórcy przekładu BT powołują się też na „dokumenty qumrańskie”, co ma się nijak do treści Mateusza.

Oczywiście większość współczesnych uczonych optuje albo za greckim pochodzeniem Ewangelii Mateusza, albo ewentualnie za dwoma wydaniami: jednoczesnym wydaniem wersji hebrajskiej (czy też aramejskiej) oraz greckiej. Wersja Papiasza i Hieronima jest inna: Mateusz spisany został po hebrajsku a potem tłumaczono go na grekę jak każdy potrafił, a kto tego dokonał – nie wiadomo. Przekład z języka aramejskiego jest nadal uznawany przez kościół katolicki, może więc dlatego biblistyka świecka stara się promować wariant wyłącznie grecki.

Argumenty są podobne do tych cytowanych ostatnio przy Liście do Hebrajczyków: Józef Kudasiewicz pisze:

„Język oraz styl są zbyt jednolite, aby tłumacz mógł tego dokonać

moja uwaga: czyli nie są do końca jednolite, albo nie na tyle by tłumacz nie mógł tego dokonać? dobry tłumacz przełoży tekst źródłowy w sposób perfekcyjny i właśnie: dużo zależy tu od wiedzy i biegłości samego tłumacza

„a poprawna greka daje wrażenie oryginału”.

czyli daje tylko wrażenie? jak odróżnić tłumaczenie od tekstu tworzonego od razu w danym języku?

„Semityzmy Mateusza nie są liczniejsze od semityzmów Marka i Łukasza”.

Jest to już argument całkowicie nieprawdziwy z uwagi na występujące u Matusza nagminnie semickie wprowadzenia Tote / Wtedy… czy konstrukcje typu człowiek-kupiec, człowiek-król zamiast król albo synowie-wesela (goście weselni) itd.

„Występują w niej typowo greckie konstrukcje…”

A jakie mają występować, jeśli tłumaczono na język grecki?

Postawmy sobie jeszcze raz pytanie: jak odróżnić tekst tłumaczony od oryginalnego? Po raz kolejny posłużę się moim ulubionym przykładem czyli tłumaczeniem na język polski „Władcy Pierścieni” J.R.R. Tolkiena. Jest to przykład o tyle dobry, że posiadamy trzy wersje przekładu (podobnie jak trzy ewangelie synoptyczne) w tym dwie wersie poprawiane w kolejnych wydaniach już bez udziału tłumacza.

Załóżmy na moment, że na skutek jakiegoś kataklizmu czy wojny jądrowej Wlk Brytanii z Rosją pamięć o Tolkienie i angielskim oryginale zaginęła, a w polskich bibliotekach zachowały się tylko nasze rodzime wydanie. Pozostały jednak nieliczne odniesienia do wersji angielskiej – podobnie jak w pismach Euzebiusza i Hieronima.

Jedyne co nam pozostaje to analiza porównawcza. Zestawiając z sobą dwa lub trzy przekłady możemy wychwycić błędy w translacji, a przez to zdefiniować język bazowy. Możemy też próbować znaleźć błędy redakcyjne w samym procesie tłumaczeniowym, bo (raczej) nie ma przekładów idealnych.

Posługując się takimi narzędziami od razu wychwycimy angielskie tło językowe, widoczne w odmiennych tłumaczeniach wyrazów wieloznacznych:

PRZEKŁADY ODMIENNE

(1) „Góra Przeznaczenia” u Skibniewskiej to „Góra Przeklęta” u Łozińskiego co nasuwa nam na myśl angielskie „doom, doomed”. Przy okazji, wersja Skibniewskiej jest tutaj mniej poprawna, bo ang. doom ma charakter negatywny w odróżnieniu od fate.

(2) Grima „Smoczy Język” u Skibniewskiej zmienia się w Grimę „Robaczywego Języka” u Frąców. I ponownie posługując się translacją wsteczną od razu zauważymy, że chodzi o błędny przekład ang. rzeczownika worm, który w tym przypadku nie oznacza robaka a węża, smoka por. https://en.wikipedia.org/wiki/Lindworm ze staroangielskiego wyrm. Polskim przekładem mógłby być również Żmij, co akurat ponownie dobrze oddał Łoziński, a więc Żmijowy Język. Frącowie przetłumaczyli worm jako robak nie znając germańskiego kontekstu tego słowa ani też innych przykładów z Silmarilliona, gdzie słowem worm określano smoki.

Czy mamy takie przypadki w Ewangelii Mateusza lub u synoptyków? Oczywiście, i to dziesiątki. Najbardziej znanym przypadkiem jest błędne oddanie terminu i gry słownej u Mateusza „oczyścić – sprawiedliwi” jako „dać na jałmużnę” w wersji Łukasza, gdzie w wersji semickiej jałmużna to „czyn, gest sprawiedliwości”.

Inny przypadek to pozostawienie Szymona Kannajczyka zamiast Gorliwego (Zelotę). Hebrajskie i aramejskie qannai to „gorliwy, żarliwy”. Przy okazji, ten sam Mateusz mieszkańców Kanaanu zapisuje przez greckie „ch”: kobieta Chananejska (z Chanaanu a nie Kanaanu).

ZMĘCZENIE TŁUMACZA

(3) Ten sam Smoczy Język u Skibniewskiej zmienia się w kolejnym wydaniu pod red. Gumkowskiego w „Gadzi Język”, ale… nie we wszystkich przypadkach. Mamy więc tu do czynienia ze zjawiskiem „zmęczenia tłumacza / redaktora”, który coś poprawia, ale o czymś zapomina. Takie błędy popełnia np. Wojciechowski pisząc o „wysłannikach”, ale w jednym wersecie ma „anioła”. Tak więc albo zapomniał o swojej wersji translacyjnej, albo bazował na innym polskim tłumaczeniu, co z tego, co widzę jest nagminną praktyką bo upraszcza cały proces translacyjny. By nie krytykować tylko innych, takie błędy popełniałem też wielokrotnie osobiście, gdzie zmieniałem jeden wyraz czy czasownik na nową wersję, dajmy na to „lamentować” a gdzieś przez nieuwagę pozostawało „płakać”. Są to typowe błędy wskazujące na redakcję materiału źródłowego. Czy spotykamy się z nimi w NT? Nagminnie.

Dla przykładu, w perykopie o ścięciu Jana Mateusz raz pisze o Herodzie „tetrarsze”, następnie błędnie nazywa go „królem”, tak jak Marek. Ma to być dowód na to, że Mt korzystał z Mk. Ale ci sami bibliści nie zauważają, że w tej samej perykopie Marek najpierw używa swojego terminu Jan „Chrzczący” by na koniec pisać o Janie „Chrzcicielu”, zgodnie z wersją Mateusza.

Oczywiście nie jest możliwe by jednocześnie Mateusz korzystał z Marka, a Marek z Mateusza. Albo więc te pomyłki są dziełem kolejnych kopistów, albo też OBAJ ewangeliści korzystali i przerabiali WSPÓLNE źródło, dokonując odmiennych błędów i omyłek.

To, że Marek korzystał z Mateusza a nie odwrotnie udowadniałem już w jednym z wcześniejszych artykułów nt. Dalmanuty. Tylko błąd odczytu hebrajskiego „w stronę Magdal” może „wygenerować” takie warianty jak Dalman-nutha czy Magedan, z uwagi na podobieństwo liter w alfabecie hebrajskim.

GRY SŁOWNE

W przypadku języka hebrajskiego kolejną warstwą do analiz jest wyszukiwanie gier słownych, typowych dla semickiej poetyki. Ciężko tu o jakikolwiek materiał bibliograficzny, bo oczywiście większość biblistów stoi po greckiej strony barykady, stąd też musiałem własnoręcznie tłumaczyć wstecz wybrane wersety Mateusza. I od razu pojawiały się dziesiątki gier słownych w materiale Q oraz M:

– połykać wielbłąda to po hebr. gama’ gamal (cytuję z pamięci więc mogę się mylić co do wymowy, ale chodzi o identyczne spółgłoski: GM – GML), podobnie wyszukiwanie komara to beqa’ baqa (Mt 23:24)

– wnętrza… grobów (Mt 23:27) to qereb qeber.

PERŁY PRZED WIEPRZE

O tych trzech przypadkach pisałem już wielokrotnie. A teraz pora na najnowsze odkrycie:

Mt 7:6 Nie dawajcie świętego psom

ani nie rzucajcie pereł waszych przed świnie,

Dlaczego „święte” i dlaczego „perły”? Bo święte to hebr. qadosz a perły gabisz. Ale to nie koniec, w kolejnym wersecie 7:7 mamy: szukajcie a znajdziecie. Szukać po hebrajsku to baqasz.

Mamy więc tu potrójną grę słowną, opartą o podobnie brzmiące słowa, przy okazji stanowiącą element hebrajskiej mnemotechniki (kolejna perykopa bazuje na słowie z poprzedniej):

święte = kadosz (qāḏôš H6918)

perły = gabisz (gāḇîš H1378)

szukać = bakasz (bāqaš H1245).

Ktoś powie w tym momencie, ale widziałem gdzieś, że w wersji hebrajskiej są „kolczyki i perły”. Nie, jest to błąd jednego z przekładów angielskich. Wersja hebrajska Szem Toba ma tutaj basar qadosz czyli „mięso / ciało święte” rzucane psom, a hebr. basar to nie tylko mięso, ale też ciało, męskie narządy rozrodcze, mówiąc ogólnikowo, czy „erring” – „błąd, pomyłka”, co jakiś tłumacz przeczytał z rozpędu jako earring – kolczyk; i stąd taka wersja poszła w świat, i pojawia się w niektórych publikacjach.

Podsumowując, gra słowna w Mt 7 wygląda następująco:

7:6 Nie dawajcie świętego KADOSZ psom

ani nie rzucajcie pereł GABISZ waszych przed świnie,

aby nie zadeptały was nogami swoimi,

a zwróciwszy się, nie rozszarpały was.

7:7 Proście, a będzie dane wam,

szukajcie BAKASZ, a znajdziecie;

kołaczcie, a będzie otworzone wam.

A to dopiero dwa wersety… A i jeszcze jedno: perły po aramejsku (marganita) pochodzą z greckiego μαργαρίτης – margaritis (hellenizm) a nie hebrajskiego gabisz; tak więc gra słowna występuje wyłącznie po hebrajsku, co przekreśla teorie o aramejskim dialekcie Mateusza.

Słownik języka aramejskiego zdradza mi jednak jeszcze jeden kontekst: marganita po aramejsku to nie tylko perła, ale też… hostia! I naraz werset ten w wersji semickiej nabiera całkowicie innego znaczenia:

Nie dawajcie {CIAŁA} ŚWIĘTEGO psom

ani nie rzucajcie HOSTII waszych przed świnie. !!!

I jeżeli taka dwuznaczność była zamierzona to z przyczyn oczywistych (nawiązanie do komunii) nie mogły to być słowa Jezusa, tylko nauczanie późniejszej wspólnoty. Pytanie tylko od kiedy we wspólnotach syryjskich chleb eucharystyczny nazywano perłami? A może znaczenie to zostało nadane wtórnie właśnie w oparciu o Mt 7:6? To też jest możliwe.

Z jednej strony mamy więc dowód na semickie tło ewangelii, z drugiej potencjalny dowód na to, że słowa „Jezusa” nie mogły pochodzić od niego, tylko od syryjskiej wspólnoty uczniów, a tu konkretnie wymierzone były wprost w pogan, podobnie jak perykopa o kobiecie kananejskiej, przyrównanej do psów.

PS Motyw perły pojawia się również w kolejnej semickiej perykopie Mt 13:45-46 (M) o „człowieku-kupcu” „szukającym pereł”. I tu ponownie pojawia się ta sama (wyłącznie) hebrajska gra słowna „szukać = perły”.