W komentarzach do tekstu o biblijnym „uchu igielnym” pojawił się zarzut jednego z czytelników, że pisząc o „otworze igielnym” nie znam języka polskiego, a tłumacz powinien znać przede wszystkim swój język ojczysty. O ile pierwsze twierdzenie jest całkowicie bezzasadne a kwestia „otworu” „szczeliny” i „ucha” była wyjaśniana szczegółowo w samym tekście o tyle z drugim twierdzeniem zgadzam się w zupełności.
Synopsa ewangelii rządzi się swoimi prawami. Przekład nie może być zbyt literacki (bo ten nie pozwala na analizę treści pod kątem wzajemnych zależności), ale nie może być też zbyt techniczny (ze względu na swą sztuczność). W przypadku tłumaczenia synoptycznego ewangelii mamy do czynienia z tłumaczeniem pośrednim między opracowaniem technicznym, dosłownym a przekładem. Z jednej strony tekst ma charakter interlinearny – każdy wers, pojedyncze słowo znajduje swój ścisły odpowiednik po stronie w koine – z drugiej, nie jest to przekład popadający w skrajność, tak jak u Wojciechowskiego (przekład interlinearny w ramach serii prymasowskiej).
Interes, sprawa czy biznes
Przy okazji, sam Wojciechowski ten sam czasownik aż nader często oddaje w inny sposób w innej ewangelii, mimo że dotyczy on tej samej perykopy. Czasami nawet w tej samej perykopie ten sam zwrot oddaje w inny sposób.
W Łk 19.13 polecenie „pragmateusasqe” tłumaczy jako „zajmijcie_się_sprawami” by dwa wersy dalej (ten sam) zwrot „diepragmateusanto” oddać jako „uzyskali_w_interesach”. W obu przypadkach czasownik ten oznacza po prostu – zarobić. Zarabiajcie! (róbcie interesy, puśćcie w ruch otrzymane miny (meny), czyńcie użytek z otrzymanego srebra etc). „Zajmijcie się sprawami” zamiast „Róbcie interesy” to typowy błąd translacyjny albo interpretacyjny, w tym przypadku wygląda mi to wręcz na niezrozumienie angielskiego pierwowzoru. Bo nikt mi nie powie, że „zajmowanie się sprawami” ma kontekst biznesowy. „Zajmij się swoimi sprawami” oznacza wszystko, ale nie „załóż biznes i zarabiaj”. Tłumaczenie oderwane od kontekstu, mylne, nieprawidłowe, błędne interpretacyjnie. To już nawet świadkowie Jehowy potrafili poprawnie przetłumaczyć „Róbcie interesy, aż przyjdę” i „…żeby sprawdzić, co zyskali, robiąc interesy” czyli po prosty „ile zarobili”.
Iść czy zdążać
Przekład synoptyczny przede wszystkim powinien zachowywać spójność znaczeniową i jednolitą terminologię. Jeżeli czasownik porenomai (być w podróży, przemieszczać się, podróżować, podążać za kimś, prowadzić, odchodzić) oddaję jako podążać, to staram się przyjętego znaczenia trzymać w całym tekście, chyba że kontekst wyklucza takie tłumaczenie.
Czasownik ten jest typowy dla drugiej, semickiej redakcji Łukasza. Podczas gdy Marek i Mateusz piszą o „pójściu”, Łukasz pisze o „podążaniu”… Przy okazji, zakres znaczeniowy jest tu znacznie szerszy niż polskie „iść”. Przebywać w podróży, wyruszać gdzieś to nie to samo co „pójść”. Jak dla mnie podążać, zdążać / wyruszać lepiej oddaje jego charakter.
Spójrzmy dla przykładu na wersy rozpoczynające tzw. Dużą wstawkę w ewangelii Łukasza, opowieść o niegościnnych Samarytanach:
9.51. Zdarzyło się zaś, [gdy] dopełniały się dni
wzięcia go w górę,
i on oblicze [miał] stałe
by podążać do Jeruzalem.
9.52. I wysłał posłańców przed obliczem swym.
I podążywszy weszli do wioski samarytańskiej,
aby przygotować mu [drogę].
9.53. I nie przyjęli go,
gdyż oblicze jego
podążało ku Jeruzalem.
9.54. Widząc [to] zaś uczniowie
Jakub i Johan, rzekli: Panie,
chcesz, byśmy rzekli [by]
ogień zeszedł z nieba i pochłonął ich?
9.55. Obróciwszy się zaś, zgromił ich.
9.56. I podążyli do innej wioski.
Uczniowie byli w drodze, podążali, zdążali w kolejne miejsce. Uwagę zwraca również semicka idiomatyka, ukrywana w polskich / angielskich przekładach. Oblicze miał stałe by podążać do Jeruzalem. Co to mówiło greckiemu czytelnikowi? Nic, bo autor nie zadał sobie trudu przetłumaczenia na grecki aramejskiego idiomu. Mieć stałe oblicze to być zdecydowanym na coś. Podobnie dalej „oblicze jego podążało ku…” – kolejny semityzm. A oficjalnie ewangelie pisali Grecy dla Greków po grecku, w tym Łukasz, wykształcony lekarz i grecki eryduta. Taki z niego erudyta jak z Marka Rzymianin. Ewangelia Łukasza momentami jest składna a momentami zamienia się w bełkot, tak jakby pisał ją ex-Żyd nie do końca znający się na grece. Jeżeli Polak pisze średnio po angielsku, łatwo rozpoznamy, że tekst pisze obcokrajowiec. Podobnie w przypadku tekstów ewangelicznych równie łatwo rozpoznać fragmenty albo tragicznie tłumaczone z aramejskiego, albo pisane przez byłych Żydów, dla innych Żydów mieszkających w świecie greckim…
Język przekładu, czyli Wojciechowski na przestworzach morza
W przypadku tłumaczenia równie istotne, jeśli nie ważniejsze, od (krytycznej) znajomości tekstu bazowego jest umiejętność posługiwania się językiem polskim, umiejętność odpowiedniego doboru słów i wyrażeń, przekazania treści w sposób zgodny z intencją autora, w sposób płynny, zrozumiały i czytelny. Dr Michał Wojciechowski w swoim przekładzie interlinearnym Ewangelii (który cierpi głównie na brak korekty) aż nazbyt często popada w nowomowę, tudzież używa zwrotów nie do końca oddających właściwy kontekst, sens wypowiedzi. Kilka przykładów:
Mt 22.9 Ruszajcie więc na wyloty dróg i ilu znajdziecie, zaproście na wesele (raczej: rozstaje)
Mk 7.5 Dla czego nie chodzą uczniowie twoi według przekazu starszych … (raczej: nie postępują wg tradycji, wg przekazu można postępować, ale nie chodzić; niby ten sam czasownik, ale efekt nie do końca poprawny, poza tym „dla czego” można by spokojnie zapisać razem…)
Mt 18.6 i utopiony został na przestworzu morza (tu już zahaczamy o poezję, przestwór oceanu tak, ale „przestworza morza” już nie do końca ze względu na niezamierzony rym)
Mt 18.7 Biada światu przez obrazy. Koniecznością bowiem (przyjście) obrazy (l.mn.)… (raczej: przez zgorszenia, obraza tak, ale „obrazy” brzmią cokolwiek dziwnie w uchu czytelnika, kojarząc się bardziej z malowidłami, niż ze zgorszeniami, poza tym w liczbie mnogiej powinno być przyjście obraz a nie obrazy)
Kolejny przykład:
Mk 10.23 I oglądnąwszy Jezus mówi uczniom jego: Jak z_trudem majątek mający do królestwa Boga wejdzie
Ten wers można przełożyć lepiej pod kątem stylistycznym, zachowujące jego charakter „interlinearny”, czyli kolejność wyrazów / zwrotów zbieżną z tekstem greckim:
Mk 10.23 I spojrzawszy wokół (lub: rozejrzawszysię) Jezus mówi uczniom swoim: Jakże trudno majętności posiadającym, wejść do królestwa Boga.
„Oglądnąć” można coś przyglądając się temu, tutaj autor pisze o rozglądaniu się wokół, o spoglądaniu na rozmówców…
Czytając przekład Wojciechowskiego uwagę zwraca również ilość prostych błędów np. Mk 1.28 „przyszedł do domu Szymona” zamiast „przyszli do domu Szymona”. Autor oznacza czasownik jako „plural” a tłumaczy „singular” … I podobnie jest w wielu innych miejscach, gdzie albo pewne zwroty są nieprzełożone, albo w innym trybie, albo w innej liczbie, czasem też w innym czasie. W drugą stronę poszli tłumacze Biblii Warszawskiej, dodając zwroty nieobecne w tekście i nieuzasadnione.
To, czy tłumaczenie jest bardziej „dosłowne” czy bardziej „wolne” nie ma znaczenia. Ważne jest by było po prostu porządnie wykonane.